Dałem sobie dziś i wczoraj na wstrzymanie, żeby przemyśleć tą całą akcję. Zanim cokolwiek więcej powiem lub napiszę.Wracając od klienta dzisiaj dostałem info, że Adamowicz jednak nie żyje. W bałaganie myśli przeszło mi przez głowę, że to wszystko przez tą wojnę polsko – polską. Przez tępych debili z PiSu i PO sączących jad między ludzi, przez mowę nienawiści oraz intelektualne szambo, jakie wylewa się z tych wszystkich partii tylko dlatego, że tuczy ego tych nie znających emocji wyższych. I że napieprzałbym tych wszystkich ludzi po pyskach za te prymitywne metody manipulacji do nieprzytomności.
Tylko krótką chwilę zajęło mi zrozumienie, że wszystkie te emocje są identyczne z tym, co zaprowadziło tego psychicznie chorego (lub nie) na scenę do Adamowicza. Różni mnie od niego tylko jedna rzecz – ja sobie z tymi emocjami potrafię radzić.
Mam wrażenie, że największym nieszczęściem od II Wojny Światowej w tym kraju nie jest komunizm, platforma, wałęsa, kaczyński, pis czy sld. Największym nieszczęściem jest to, że przyjęliśmy narrację przedstawianą nam każdego dnia z zewnątrz. Uczymy się z telewizji, że można się wyzywać oraz nienawidzić. Uczymy się braku szacunku dla drugiego człowieka i jego odmiennego zdania. Uczymy się, że kneblowanie wolności słowa to metoda na gaszenie nienawiści między ludźmi. Uczymy się od profesorów tego, że w kanonie powagi państwa polskiego jest jedzenie sałatki na sali sejmowej, używanie inwektyw oraz kłamstwa jako formy dyskusji oraz traktujemy jako normalne wyrzucanie niewygodnych posłów z sali. Że lżenie drugiego człowieka jest ok oraz władza wykonawcza polega na trzymaniu reszty za mordę. Demokracja jest za to dlatego gwarantem naszego pokoju, bo większość trzyma za pyski całą resztę.
Dlatego w tym kraju szanujemy aktywistów (chociaż gdy zaczynamy czytać o co walczą, to jakoś się dziwnie robi. I trąci sektą, i paranauką, i nadinterpretacją na dodatek). Dlatego też cieszymy się, gdy „nasi” dopieprzyli „tamtym”, bo może za chwilę my będziemy w większości teraz to nasi będą trzymali resztę za pyski. I dlatego też trzymamy z Kowalskim z drugiego piętra, bo Pawlak ma mniejszy posłuch i jakiś dziwny jest albo mu w życiu jest za dobrze.
Tak się wprowadzało faszyzm, komunizm oraz przeróżne dyktatury.
Nie zmienimy tego, co się dzieje w parlamencie. Takie mamy elity i taka jest ta nasza Polska. Nie zmienią tego ani wybory, ani setka mszy ani nawet czczenie inteligencji stuwołem. To co możemy zrobić, to zacząć od siebie. Impregnować się na ten emocjonalny przekaz i odrzucić go w całości jak coś obcego. Jak narzędzie do manipulowania nami, czym w rzeczywistości jest. I zacząć uczyć i namawiać do tego innych.
Jest takie zapomniane słowo jak ostracyzm pochodzące z antycznej Grecji (warto sprawdzić nie tylko znaczenie, ale również historię, bo wymyślono to tam jako lekarstwo dla demokracji). Powinniśmy nim obdarzać wszystkich – od parlamentarzystów, przez media i redaktorów na zwykłych ludziach w naszym otoczeniu kończąc. Na tych na końcu w szczególności, bo skażeni tym myśleniem próbują kreować naszą rzeczywistość. Stosować ten ostracyzm wszędzie tam gdzie tylko można i na poziomie adekwatnym do naszych możliwości – od lokalnej społeczności, przez pracę na wyborach państwowych kończąc. Rozwiniętą formą sądu skorupkowego stała się po latach atimia rozumiana jako wykluczenia z życia publicznego poprzez pozbawienie (części) praw obywatelskich, oznaczająca w praktyce zakaz pojawiania się na zgromadzeniach, w sądach i świątyniach. Coś, o czym zapomnieliśmy bez reszty i o czym powinniśmy sobie przypomnieć w szczególności dziś, gdy pod postem o śmierci prezydenta Gdańska czy rezygnacji Owsiaka z funkcji prezesa pojawiają się fale hejtu.
W żaden inny sposób nie obronimy tych, którzy z powodu własnej ułomności nie poradzą sobie z własnymi emocjami czy chorobami. Wszak nie ma wśród nas ludzi zdrowych psychicznie – są tylko wcale lub źle zdiagnozowani. Na pewno będzie to lepsze od rezygnacji Jurka Owsiaka, która dotknęła mnie dziś nie mniej, niż śmierć Adamowicza. Bo to podwójna przegrana normalności.
Jeżeli tego nie zrobimy dziś, jutro każdy z nas będzie musiał się skonfrontować ze swoim Stefanem W.