Wstrzymywałem się trochę ze słowem na temat tego materiału z kilku powodów.
Raz, że musiałem się z nim trochę oswoić i przyzwyczaić, bo to nie jest regularna Mela Koteluk band. Co gorsza, to mariaż z Kwadrofonik, z którym no.. [wykorzystana szansa na milczenie]. No właśnie.
Dwa, że poezja. Poezja to jest takie coś, czym wszyscy się oficjalnie zachwycają, jednak prócz licealistów przerabiających kolejne lektury nie znam literalnie nikogo, kto siądzie w ratanowym fotelu z gorącą herbatą i pod ciepłym kocem czyta wieczorami Mirona Białoszewskiego, „któremu zabrali piec jak brama triumfalna i została po nim szara naga jama” lub ekstatuje się rymami w poemacie „do pastereczki siedzącej na druidów kamieniach w Pornic nad oceanem” Słowackiego. No dobra, może mogę podejrzewać jedną M. o coś takiego, ale reszta? Bez jaj. Nie wierzę, by kraju, w którym ludzie czytają głównie emaile, było więcej jak trzy osoby, które sięgają po poezję. Pewnie żyją gdzieś w Bieszczadach albo zaszyci w kamienicach są anonimowi nawet dla sąsiadów z przeciwka. Z nowoczesnym poetami też jest coś nie tak, bo albo chcą kogoś zjeść, albo mordują rodziców, jak donoszą popularne media w dziale kryminalistycznym.
Trzy to sam Baczyński. Wstydem moim jest, że mogę bardzo dużo powiedzieć o pokoleniu Kolumbów, ale Baczyńskim? Baczyński powstańcem z pokolenia kolumbów był – tylko przez taki pryzmat pokazywano mi jego poezję. Poza tym zakuj, zdaj, zapomnij. W czasach, kiedy z Powstańców Warszawskich zrobiliśmy sobie jakiś odrealnionych herosów, mało kto pamięta, że to byli absolutnie zwykli ludzie. Z krwi, kości oraz z całą masą przymiotów i wad, z których dopiero sytuacja w jakiej się znaleźli uczyniła ich wyjątkowymi. Sytuacja i to jak się w niej odnaleźli. My oczywiście potrzebujemy tych mitów i nieskazitelnych ludzi, ale to zupełnie nieprzydatne, gdy masz się zmierzyć z cudzą sztuką. Żeby wejść w orbitę człowieka, poznać jego twórczość czy w końcu zrozumieć, trzeba wyjąć go z tej sytuacji. Dopiero bez tych kolorowych piórek będziesz wiedział, czy tego gościa zrozumiesz, polubisz, czy to co pisze jakoś z Tobą gada, czy też masz totalny brak zrozumienia dla jego osoby, jak ja mam np. dla wspomnianego Mirona Białoszewskiego. Gdy sięgałem po wcześniejsze płyty Malwiny miałem prościej, bo mam też wyjątkową sympatię dla niej jako człowieka, ale tu.. no dość egzotyczny ten tercet. Mela, ten Kwadrofonik i jeszcze jakiś nadwrażliwy chłopak pod maską Powstańca Warszawskiego. No dramat.
Dziś mija rocznica śmierci Baczyńskiego, więc to chyba dobry moment, by spróbować zmierzyć się z tymi trzema filarami powyżej. Ja już mam to za sobą i szczerze zachęcam, bo i odkłamało mi to trochę Baczyńskiego, i ten Kwadrofonik jakoś mniej straszy. Co więcej, jestem w stanie napisać dużo dobrego na temat aranżacji Bartka i plam, które leją się pięknie z głośników. Fajne jest za to to, że płyta jest bardzo „Kotelukowa” i to zarówno w warstwie muzycznej jak i interpretacji wierszy. Gdyby puszczać ją nieświadomym tego mariażu ludziom, mało kto dostrzegłby dwie pozostałe składowe. Niech to będzie miarą ciężaru osobowości tego materiału. Albo wykonawcy.
ps. poniżej teledysk, który promuje cały materiał, ale warto sięgnąć i przejść przez całą płytę, np. na spotify . Materiał jest mega różnorodny i bez wątpienia każdy znajdzie w niej jakiś punkt, który zachęci go do kolejnego przesłuchania i powrotu. To płyta, o której będzie mówić się jeszcze długo po wakacjach – czasami warto popatrzeć na to, czego słuchamy właśnie przez ten pryzmat.