Z cyklu „się coś tam dowiedziałem to się podzielę”. Grzebię ostatnio w wolnych chwilach po dziwnych zakamarkach internetu w poszukiwaniu opracowań łączących ze sobą dwie trochę odległe dziedziny – biologię i mechanikę kwantową. Głównie ze względu na to, że dokopałem się do dość zaskakującej informacji, że każdy organizm żywy z nami na czele trochę świeci.
Nie jest to typowy mechanizm bioluminescencji taki jak np. u ryby latarnik czy świetlików w zakresie światła widzialnego, a raczej spontaniczna emisja fotonów w zakresie od 200 do 800nm, czyli gdzieś tam w okolicach nadfioletu. Błyskać spektakularnie po nocy też raczej z tego powodu nie możemy, bo emisje są dość mizerne (10−17 to 10−23 W/cm2 czyli w przeliczeniu od jednego do tysiąca fotonów na cm2 na sekundę).
Ciekawostką w tym jest to, że grupka biologów od początku XXIw próbuje wykorzystać to zjawisko do wytłumaczenia naukowo istnienia czegoś takiego jak świadomość. Ktoś tam doszedł do wniosku, że masa zjawisk z pogranicza mechaniki kwantowej doskonale i bez specjalnego naginania rzeczywistości odpowiada na wiele pytań stawianych w kontekście świadomości od lat. Brzmi jak pseudonauka, c’nie? No to tu jest jedno z wielu opracowań na które natrafiłem -> http://nopr.niscair.res.in/…/1/IJEB%2041%285%29%20514-527.p…, ale jak się dobrze pogrzebie, to można tego wykopać naprawdę całą masę włącznie z opracowaniem niejakiego Johna Swaina, który podsumowuje prace nad wynalezieniem detektorów dla pojedynczych biofotonów. Całość dostępna jest w zasobach NISCAIR, co dla wtajemniczonych powinno być wystarczającą rekomendacją rzetelności źródła.
Takie niby nic, bo w sumie czym tu się emocjonować. Kilka fotonów na krzyż latających pomiędzy komórkami nerwowymi czy też powstających w efekcie jakiś reakcji w organizmie nie powinno nam od razu wywracać świata do góry nogami, ale jest też w tej historii drugie i to bardzo głębokie dno. Jeżeli zjawiska kwantowe faktycznie manifestowałyby się (lub były wykorzystywane przez biologiczną maszynę do procesu jakim jest życie), to lista skutków ubocznych będzie równie długa. Nagle okaże się, że ludzie pokroju Ruperta Scheldreake’a zajmujący się między innymi zagadnieniami p.t. dlaczego pies zrywa się na równe nogi w domu akurat w chwili, gdy my podejmujemy decyzję o powrocie z pracy będąc kilkanaście kilometrów dalej, mają jakieś „splątane kwantowo” uzasadnienie.
Piszę to, bo lubię myśleć o tym, że świat który nas otacza jest dalece bardziej skomplikowany od tego, do jakiego zwykliśmy się przyzwyczajać – otoczeni przez inne biomaszyny, których jedynym ewolucyjnym zadaniem jest w „gębę kłaść i trawić”. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie uzasadnia to może tak daleko idących wniosków, ale warto odnieść się tu też do badań ludzi zajmujących się optyką kwantową takich jak np. Nicolas Gisin z uniwersytetu w Genewie, który dowiódł, że wiązka 3 fotonów jest już rejestrowana przez oko. To, że wartość ta nie dotyczy pojedynczych fotonów wynikało głównie z faktu, że badania trzeba powtórzyć synchronizując czas wypuszczenia fotonu z falami mózgowymi osoby badanej, bo trzeba wstrzelić się w krótki moment wzmożonej uwagi, który występuje średnio 10 razy w ciągu każdej sekundy. Warto tu przypomnieć też historię Claude’a Moneta i dostrzeganiu przez niego ultrafioletu (o której wspominałem przy okazji tego wpisu: białawy niebieski). To tak w temacie płodnych skojarzeń oraz infekowania sobie myślenia o tym, że postrzeganie świata w sposób bardzo mechanicystyczny może być dla nas jakąś bardzo głęboką formą uproszczenia rzeczywistości, do której zawsze dążymy.
Mądrzy ludzie, którzy jakoś tam wpłynęli na to moje mniej racjonalne myślenie mówili, że to nasze nastawienie oraz intencja z jaką podchodzimy do zadania czy problemu ma największy wpływ na finalny sukces naszych działań. Mógłbym tu wymienić długą listę osób wrzucając tu zarówno przyjaciółkę, która biega właśnie gdzieś po skałach Islandii jak i ludzi żyjących w rezerwacie i kontestujących naszą cywilizację dobrobytu. Pomimo tego, że się nie znają ze sobą w ścieżkach czy metodach odnajdują jakąś esencję, która co do zasady jest bardzo wspólna. Różnymi drogami i przy zupełnie różnych punktach wyjścia.
W mechanice klasycznej na wszystko się kiedyś kończy gwarancja oraz wszystko co do zasady idzie pod górę, bo entropia, zużycie, siły skręcające, oddziaływania, tarcie itp. Może czas zacząć myśleć o zmienianiu rzeczywistości bardziej przy użyciu czystej intencji i woli niż frustracji, niechęci, współzawodnictwie czy zaklinaniu rzeczywistości politycznej. Nawet jak nie pomoże przynajmniej postawa dla adwersarzy będzie bardziej wiarygodna, a tego chyba jeszcze zbiorowo nie próbowaliśmy. No i duchy nasze zamiast miotać się potrenują asertywność.
To zawsze pomaga.